sobota, 27 kwietnia 2013

Kiedy liczenie baranów nie pomaga, czyli kilka słów o bezsenności

Często słowa "bezsenność" używamy określając wszelkie problemy związane ze snem. Tymczasem tak naprawdę stan ten dotyczy wyłącznie osób, które w ogóle nie są w stanie spać. Spotkałam kiedyś młodą kobietę, która uskarżała się na bezsenność i spytałam jak dokładnie wyglądają u niej próby zasypiania i od kiedy ten stan trwa. Okazało się, że problem występował jedynie nocą - w ciągu dnia, wyczerpana "zarwanymi" nocami, zasypiała błyskawicznie i potrafiła przespać kilka godzin. W takiej sytuacji nie możemy mówić zatem o bezsenności, ale o zaburzeniach snu.

                                                      źródło: healthworkscollective.com via HealthWorks Collective on Pinterest


Najczęściej do psychologów lub psychiatrów trafiają osoby, które:
1. Długo nie mogą zasnąć (przez godzinę lub dłużej)
2. Wybudzają się w środku nocy i mają problem z ponownym zapadnięciem w sen
3. Budzą się zbyt wcześnie (np. o 4:00 lub 5:00) i nie są w stanie już wrócić w objęcia Morfeusza

Wszystkie trzy rodzaje zaburzeń snu są rzeczywiście uciążliwe dla dotkniętych nimi osób, zwłaszcza że taki niepełny bądź przerywany sen, nie regeneruje należycie naszego organizmu. Bywa wręcz, że wstajemy z łóżka bardziej zmęczeni niż przed położeniem się spać. Na szczęście w wielu przypadkach wystarczy zmiana nawyków, byśmy znów mogli cieszyć się zdrowym snem.

Dlaczego nie śpimy?

Najczęściej winni jesteśmy my sami, choć ciężko się do tego przyznać. Przez długie godziny siedzimy przed komputerem lub telewizorem, w całym domu mamy zapalone światła i organizm nie otrzymuje sygnału o tym, że zbliża się pora udania na spoczynek. Tak duża ilość światła w godzinach wieczornych, zwyczajnie "ogłupia" nasz mózg, który jest zdezorientowany i w efekcie sygnały o tym, że pora iść spać, zaczyna wysyłać dopiero wówczas, gdy my leżymy już w łóżku, wściekli, że nie możemy zasnąć. Wściekłość też zresztą nie pomaga, ponieważ adrenalina wybudza nas dodatkowo i wpadamy w błędne koło.

Jak sobie z tym radzić?
1. Wieczorem nie zapalać "górnego" światła, lepiej by włączone były tylko lampki (np. przy biurku, jeśli przy nim pracujemy lub się uczymy)
2. Warto oduczyć się oglądania po nocach telewizji (światło z ekranu równie skutecznie jak to, emitowane z żarówek, zakłóca nasz dobowy rytm)
3. Zrezygnujmy z siedzenia wieczorem przed komputerem - a jeśli jest to absolutnie niemożliwe, zainstalujmy oprogramowanie, które stopniowo w ciągu dnia wyciemnia ekran monitora. Po kilku dniach można się do tych zmian przyzwyczaić, nie obciążają one oczu, za to korzystnie wpływają na nasz dobowy rytm.
4. Dieta - jeśli mamy kłopoty ze snem, nie przesadzajmy z ilością kofeiny! A jest ona przecież nie tylko w kawie, ale także w wielu napojach gazowanych, również tych najpopularniejszych.
5. Jeśli to możliwe, wybierzmy się wieczorem na półgodzinny spacer (latem to wręcz sama przyjemność). Dotleniony organizm również będzie lepiej funkcjonował i chętniej zacznie z nami współpracować w kwestii zapadania w sen.

Jeśli przyczyną naszych problemów ze snem są stresy, do powyższych czynności dołączmy jeszcze ułatwiające zasypianie i wyciszenie leki. Nie muszą być to od razu specyfiki przepisywane na receptę (od takich łatwo się uzależnić, głównie psychicznie: "Nie mam tabletki? Na pewno nie zasnę!", a przy odstawieniu może pojawić się tzw. bezsenność z odbicia). W aptece warto zatem poprosić farmaceutę o odpowiedni dla nas środek. Na uregulowanie rytmu dobowego, wielu osobom pomaga melatonina, z kolei "nerwusom", którzy po przyłożeniu głowy do poduszki rozpamiętują porażki minionego dnia lub stresują się dniem nadchodzącym, pomóc może syrop Neospasmina. Zanim jednak poprosimy o konkretny preparat, koniecznie poradźmy się aptekarza lub lekarza rodzinnego. Na własną rękę lepiej nie leczyć problemów ze snem. Zwłaszcza, jeśli utrzymują się one kilka tygodni. Wówczas wizyta u lekarza jest absolutną koniecznością.


Treści publikowane na tym blogu mają wyłącznie charakter informacyjny i nie mogą zastąpić konsultacji z lekarzem!

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Przewlekły stres

W poprzednim poście poświęconym nerwicy, wspomniałam o przewlekłym stresie jako jednym z czynników, który może do niej doprowadzić. I myślę, że warto poświęcić mu nieco czasu i miejsca na tym blogu, ponieważ to właśnie on jest sprawcą wielu problemów zdrowotnych - nie tylko w sferze psychicznej czy emocjonalnej.

Sytuacje stresowe przytrafiają się każdemu z nas i co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Klasówka w szkole, egzamin na studiach, korek uliczny w drodze do pracy, zły humor szefa - można by wymieniać w nieskończoność. Chcąc nie chcąc musimy się z tymi problemami zmierzyć, a nasze ciało nam w tym pomaga. Przyspieszone bicie serca, szybszy oddech, napięcie mięśni, uwolnienie adrenaliny: tak organizm przygotowuje nas na poradzenie sobie z niekomfortową sytuacją i ten mechanizm działał już u naszych praprzodków. Jest on oczywiście bardzo pomocny w jednorazowej sytuacji, w której takie napięcie może stać się bodźcem do działania i ułatwić nam poradzenie sobie z konkretnym problemem. Wyobraźmy sobie jednak, że organizm reaguje w opisany wyżej sposób nie raz na jakiś czas, ale codziennie.


Przewlekły stres to właśnie taka ciągła gotowość naszego ciała do podjęcia walki. A ponieważ mamy tendencję do dość szybkiego adoptowania się do otaczających nas warunków, szybko zaczynamy traktować wysyłane przez ciało sygnały jako normę i tym samym nie uświadamiamy sobie, że żyjemy w przewlekłym stresie, który normą nie jest. Możemy oczywiście czuć się zaniepokojeni ciągłym zmęczeniem, uporczywymi bólami głowy, uciskiem w żołądku, ale zbyt zajęci codzienną walką z obowiązkami, połykamy po prostu kolejne tabletki przeciwbólowe, nie wnikając w przyczynę dolegliwości.

Żyć na zwiększonych obrotach jednak nie da się w nieskończoność. Wyczerpany organizm zaczyna wysyłać nam zatem kolejne sygnały, a lista typowo fizycznych dolegliwości zaczyna się wydłużać. Ciągłe napięcie zaczyna powodować bóle karku i pleców, pojawiają się mdłości, problemy ze snem i koncentracją. Przewlekły stres może manifestować się nawet problemami natury dermatologicznej - pokrzywkami (zwykle na dekolcie lub dłoniach).

Co zatem można zrobić? Przede wszystkim zastanowić się czy nasza codzienność rzeczywiście przysparza nam zmartwień i problemów i czy zmagamy się każdego dnia z dużą ilością obowiązków. Jeśli tak jest i przyznamy uczciwie, że czujemy jak zaczyna brakować nam sił - najważniejszą kwestię mamy już rozwiązaną. Z dużym prawdopodobieństwem możemy uznać, że cierpimy na przewlekły stres. Jak z nim walczyć? Na szczęście jest kilka sposobów.

Warto zacząć od wizyty u lekarza rodzinnego i wyjaśnić sytuację, z jednoczesną prośbą o skierowanie na rozszerzone badania krwi. Stres "wypłukuje" bowiem z organizmu cenne dla nas pierwiastki i może się okazać, że cierpimy na przykład na niedobór magnezu. Będąc pod opieką lekarza i nie eksperymentując na własną rękę, na pewno dowiemy się co możemy zrobić, by pomóc ciału.

Teraz możemy zająć się duchem - spróbujmy znaleźć sobie czas na relaks i wypoczynek, część obowiązków domowych przekażmy najbliższym, a jeśli to możliwe, wyjedźmy na parę dni. Warto też słuchać odprężającej muzyki, sprawiać sobie drobne przyjemności i co ważne - nie obwiniać się za to, że pozwalamy sobie na złapanie oddechu. Dobrym pomysłem jest także zmiana diety (o wartościowych produktach spożywczych pisałam przy okazji wiosennego przesilenia).

Jeśli po kilku tygodniach nie zauważymy jednak żadnej poprawy, to dobrym pomysłem będzie wizyta u psychologa, który pomoże rozpoznać czynniki powodujące u nas chroniczny stres i nauczy nas technik służących do jego zwalczania.

sobota, 6 kwietnia 2013

Nerwica - jak ją rozpoznać i jak ją leczyć?

Zaburzenia nerwicowe dotykają wielu z nas (choć możemy sobie z tego zupełnie nie zdawać sprawy) i są prawdziwą plagą XXI-ego wieku. Prowadzić może do nich przewlekły stres, frustracje, a także przyjmowanie na siebie zbyt wielu obowiązków. Ilość ról jakie czujemy się zobowiązani pełnić w społeczeństwie i rodzinie, może być prawdziwym obciążeniem dla psychiki.


W pewnym momencie okazuje się, że nie jesteśmy w stanie realizować w 100% wszystkich zadań, jakich się podjęliśmy - a to doprowadza nas do poczucia bezsilności, frustracji lub wywołuje lęk i obawy o przyszłość. I objawiać się może na różne sposoby.

Antoni Kępiński, polski psychiatra, lekarz i naukowiec, wyodrębnił następujące rodzaje zaburzeń nerwicowych:
  1. nerwica neurasteniczna – objawia się zmęczeniem (nieadekwatnym do sytuacji), spowolnieniem procesów myślowych i działań.
  2. nerwica hiposteniczna – ogólne osłabienie (bez podłoża organicznego).
  3. nerwica hipersteniczna - chory odczuwa rozdrażnienie, lęk, uskarża się także na bóle głowy.
  4. nerwica hipochondryczna – charakteryzuje ją silne koncentrowanie się na sobie i wnikliwe analizowanie wszystkich procesów zachodzących w organizmie. Chory doszukuje się u siebie objawów różnych chorób i jest przekonany o realnym zagrożeniu swojego zdrowia i życia.
  5. nerwica histeryczna – to przesadne demonstrowanie lęków, "wybuchanie" złością lub wręcz teatralnym płaczem.
  6. nerwica depresyjna – charakteryzuje się apatią. Chory odczuwa smutek i niemożność podejmowania nawet najprostszych działań.
  7. nerwica anankastyczna – zespół natręctw i kompulsywnych zachowań, tworzenie "rytuałów" mających zredukować lęk i napięcie.
  8. nerwica lękowa – fobia.
Osoby cierpiące na nerwicę często zdają sobie sprawę z faktu, że ich obawy czy lęki są nieuzasadnione, a zachowania. 
Chorzy na nerwicę anankastyczną często wstydzą się własnych rytuałów i mają świadomość, że ich zachowanie odbiega od normy - nie są jednak w stanie zapanować nad dominującym lękiem, są bezradni wobec własnych natręctw.

Realne cierpienie

Choć nerwica jest zaburzeniem psychicznym, objawy odczuwalne przez wielu chorych są jak najbardziej prawdziwe. Bóle głowy, żołądka, kołatanie serca, uderzenia gorąca, trudności z oddychaniem, a nawet częściowy paraliż - te wszystkie objawy somatyczne mogą mieć podłoże nerwicowe. Przewlekły stres wywołać może nawet choroby, które na pierwszy rzut oka wydają się zupełnie niezwiązane z psychiką - na przykład... pokrzywki. Dermatolodzy, nie będący w stanie zdiagnozować przyczyny powstawania wykwitów skórnych u niektórych pacjentów, a jednocześnie zdający sobie sprawę z roli stresu w nasilaniu niektórych objawów somatycznych, sugerują osobom cierpiącym na pokrzywkę terapię u psychologa (i takich przypadków z roku na rok przybywa). Co najważniejsze, często taka terapia rzeczywiście pomaga w zniwelowaniu objawów i poprawia komfort życia pacjenta.

Jak walczyć z nerwicą?

Zaburzenia nerwicowe przypominają trochę błędne koło. Prowadzi do nich bowiem frustracja i napięcie, a te nasilają się, gdy zaczynają pojawiać się pierwsze objawy nerwicy. Lęk, apatia czy rozdrażnienie wywołują dodatkowy stres u chorego, a ten - nasila objawy. 

Podstawową metodą, która pozwala skutecznie wygrać z zaburzeniami nerwicowymi, jest psychoterapia (w niektórych przypadkach wspomagana leczeniem farmakologicznym). Kluczową rolę odgrywa bowiem poznanie prawdziwych przyczyn lęku, nauczenie pacjenta radzenia sobie ze stresem, wypracowanie sposobów relaksacji i odprężenia. 


Nieocenione jest również wsparcie najbliższego otoczenia chorego i zrozumienie dla jego zachowań, które często wydawać się mogą wyolbrzymione i nieadekwatne do sytuacji. Czynienie mu wyrzutów czy mówienie "Nie dramatyzuj, weź się w garść" nie pomogą - raczej nasilą problem. 

Najważniejsze jest jednak, że z zaburzeniami nerwicowymi można - i trzeba - skutecznie walczyć. Paraliżujący lęk, roztrzęsienie, apatia, a do tego objawy somatyczne, utrudniają (a czasem wręcz uniemożliwiają) normalne funkcjonowanie. Dlatego też jeśli podejrzewamy u siebie lub u kogoś bliskiego nerwicę, nie czekajmy aż "samo przejdzie" - problem może się tylko nasilić, ale sam nie ustąpi. Skontaktujmy się ze specjalistą i rozpocznijmy walkę o lepsze samopoczucie. Ono jest bowiem kluczem do poczucia spełnienia i szczęśliwego życia.