czwartek, 20 lutego 2014

Czy przyznać się do zdrady?

Kontynuując problematykę poprzedniego wpisu, nie sposób uniknąć konfrontacji z dylematem postawionym w tytule dzisiejszego posta. Wiele osób, którym "zdarzył się skok w bok", korzystając z porady psychologa oczekuje od niego rozstrzygnięcia tej kwestii w ich imieniu.

Decyzję podjąć musi jednak osoba, która zdrady się dopuściła. Rolą terapeuty jest poprowadzenie rozmowy w taki sposób, by dowiedzieć się co było powodem zdrady, jakie są relacje z partnerem i czy wspólnie z nim snute są plany na przyszłość.

Wielu psychologów i doradców rodzinnych zgodnych jest co do jednego: przyznaj się do zdrady, jeśli i tak chcesz zakończyć swój obecny związek. Zranisz partnera, ale i tak wyrządzisz mu krzywdę odchodząc. W tej sytuacji lepiej jest wyjaśnić wszystkie okoliczności, które doprowadziły do podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Partner, choć cierpiący, będzie przynajmniej miał jasność sytuacji, a w takim przypadku jest to dla niego naprawdę istotne - wiedzieć, na czym się stoi.

czy przyznać się do zdrady?

Co jednak robić, gdy "jednorazowy wygłup" nie wpłynął na nasze uczucia do partnera/partnerki? Gdy nie potrafimy sobie darować własnej ułomności i chcemy w przypływie emocji "wyspowiadać się" bliskiej osobie, oczekując "rozgrzeszenia"? Musimy mieć świadomość, że obarczenie partnera taką informacją, będzie dla niego prawdziwym ciosem, a nasz związek zmieni się diametralnie. Być może poczujemy się lepiej zrzucając ciężar z serca, ale za to zadamy niewyobrażalny ból osobie, którą ponoć kochamy i której nie chcemy krzywdzić. Przed przystąpieniem do wyznań, lepiej jest zatem poszukać innego spowiednika (jeśli jesteśmy wierzący, sprawa jest prosta, jeśli nie - spowiednikiem może być przyjaciel czy przyjaciółka, której umiejętności dochowania tajemnicy jesteśmy w 100% pewni, ewentualnie - właśnie psycholog). Taka rozmowa pozwoli nam spojrzeć na sytuację z innej perspektywy i zastanowić się, jak my zareagowalibyśmy na identyczną wiadomość wygłoszoną przez naszego partnera.

Czy przyznanie się zawsze oznacza rozpad związku? Nie, ale zawsze oznacza wiele bólu, łez i ciężkiej pracy, jaką muszą wykonać oboje partnerzy (w tym strona niewinna całej sytuacji). Nadszarpniętego zaufania być może nie uda się odbudować już nigdy, choć są oczywiście pary, które były w stanie nauczyć się wspólnego życia po tak bolesnym zawodzie sprawionym przez jednego z partnerów.

Co zatem robić? Najlepiej - nie zdradzać. Ale gdy już się to zdarzyło, warto zastanowić się nad tym czy przypadkiem wyznanie prawdy nie ma być tylko oczyszczeniem własnego sumienia i sprawić, że poczujemy się lepiej - kosztem drugiej osoby. Jeśli tylko o to chodzi, lepiej nie postępować egoistycznie kolejny raz i postarać się zrekompensować zawód sprawiony partnerowi w inny sposób. I więcej już nie zdradzać.

czwartek, 6 lutego 2014

Mechanizm zdrady

Publikacje w czasopismach i książkach prześcigają się w podawaniu konkretnych powodów, które doprowadzają do "skoków w bok". Ba, nie dość na tym! Ustalają nawet rankingi! Powstają zatem artykuły "5 powodów, dla których zdradzamy" czy "9 powodów, dla których kobiety zdradzają". I choć spora część zawartych w tych tekstach informacji może faktycznie tłumaczyć niewierność, to tak naprawdę problem tkwi w czym innym.

Mówi się, że zdrada odbywa się gdzieś poza mózgiem, że "skok w bok" to efekt bezmyślności i kierowania się wyłącznie zwierzęcym popędem. Tymczasem to właśnie w mózgu zachodzą procesy, w wyniku których żona czy mąż może zakończyć wieczór w objęciach przypadkowego partnera/przypadkowej partnerki.

zdrada

Jak dowiedli naukowcy, to w mózgu gromadzą się informacje związane z pragnieniem drugiego człowieka. Jeśli mamy szczęście, zdążymy przetworzyć wszystkie dane i oprzeć się zalewowi dopaminy (hormonu przyjemności), a tam samym zadziałać racjonalnie - powstrzymać się od zdrady. Mózg potrafi nas jednak przechytrzyć. W odpowiedniej chwili "wyłącza" nam myślenie, a sygnały ze zmysłów kieruje "obwodnicą" - pomija obszary odpowiedzialne za rozumowanie i uderza wprost w układ limbiczny. To powoduje, że po upojnej nocy pojawiają się wyrzuty sumienia i brak możliwości przypomnienia sobie "Jak to się mogło stać?". Cóż, padliśmy ofiarą własnego mózgu...

Dlaczego tak się jednak dzieje? Powodów jest kilka i wszystkie związane z genami i naszą biologią:
  • człowiek nie jest stworzeniem monogamicznym - monogamia wykształciła się wraz z rozwojem kultury;
  • oksytocyna - to jej ilość w organizmie odpowiada za to czy jesteśmy wierni czy też ciągle rozglądamy się na boki. Jak udowodnili naukowcy z Uniwersytetu w Atlancie, wysoki poziom oksytocyny sprawia, że czujemy przywiązanie do partnera i wspólnego potomstwa, a inni mężczyźni/kobiety w ogóle nas nie interesują. Jednak zaniżony poziom oksytocyny powoduje odsunięcie się od żony/męża, a tym samym zwiększa się ryzyko zdrady;
  • DRD4 - gen odpowiedzialny za produkcję dopaminy. To on dochodzi do głosu, gdy oksytocyny w naszym organizmie jest niewiele. Wystarczy, że spojrzymy na atrakcyjną osobę, by DRD4 rozpoczął zalewanie naszego mózgu dopaminą sprawiając, że czujemy się jak po zażyciu narkotyków. Podobnie dzieje się w okresie zakochania, jednak stały partner sprawia, że produkcja dopaminy z czasem słabnie. Jednak wystarczy, że wpadnie nam w oko ktoś inny, atrakcyjny, by DRD4 znów dał o sobie znać.
Co zatem robić, by zmniejszyć ryzyko zdrady? Dbać o siebie nawzajem. Już 20 sekund przytulania powoduje, że zaczyna być produkowana oksytocyna, a partnerzy zaczynają czuć się ze sobą lepiej, pojawia się silniejsze przywiązanie i poczucie szczęścia. Zaniedbywanie czułych słów, pieszczot i zaskakiwania się wzajemnie miłymi niespodziankami, to najprostsza droga do znudzenia się sobą nawzajem. A gdy tak się stanie, do pracy przystąpi nasz mózg - i to w sposób niekoniecznie przez nas pożądany.