sobota, 20 lipca 2013

Jak pokonać stres?

O stresie pisałam na tym blogu bardzo dużo, ponieważ często to on leży u podłoża różnych zaburzeń emocjonalnych. Niestety współcześnie ciężko jest nie odczuwać stresu, ponieważ jest on nieodłączną częścią naszego życia. Towarzyszy nam w pracy, w domu, w podróży (zwłaszcza, gdy stoimy w korkach). Ciągły pośpiech i denerwowanie się "czy zdążę" oraz nadmiar obowiązków, nie sprzyjają wyciszeniu. Dlatego tak wiele osób, gdy trafia do lekarza pierwszego kontaktu (z somatycznymi dolegliwościami wywołanymi przez, mówiąc kolokwialnie, zszargane nerwy), jedynie uśmiecha się z politowaniem na zalecenie "I proszę ograniczyć sytuacje stresujące".

Na szczęście w walce o wewnętrzny spokój nie jesteśmy tak osamotnieni i z góry skazani na porażkę, jak mogłoby się wydawać. O ile bowiem nie damy rady wyeliminować wszystkich zewnętrznych czynników, które wpływają na nas destrukcyjnie, o tyle możemy stworzyć własne sposoby i mechanizmy obronne. Do wyboru mamy ich kilka i, co najważniejsze, nie są to "uspokajacze" farmakologiczne!

1. Medytacja

Nie dla wszystkich ten sposób jest dobry, ale warto kilka razy spróbować, zanim uznamy ją za stratę czasu. Wystarczy ćwiczyć kilkanaście minut dziennie, a w razie powodzenia, przedłużać stan medytacji np. do 30 minut.

Na medytację warto poświęcić każdą wolną chwilę.

Do medytowania nie potrzebujemy tak naprawdę wiele. Wystarczy spokojne miejsce, w którym moglibyśmy usiąść po turecku i odciąć się od świata zewnętrznego (prawidłową postawą byłby kwiat lotosu, ale nie wszyscy jesteśmy tak wygimnastykowani - poza tym medytacja nie musi od razu oznaczać konieczności uprawiania yogi. Chodzi nam przede wszystkim o relaks i wyciszenie). Jeśli w domu ciężko o ciszę, pomogą stopery wkładane do uszu i opaska na oczy, które w dużym stopniu wytłumiają docierające do nas dźwięki i światło.

Sposobów medytowania jest wiele, podam jednak ten, który najczęściej wybierają pacjenci mojej poradni psychologicznej:

Krok 1: zamykamy oczy, rozluźniamy napięte mięśnie. Pozwalamy jeszcze płynąć myślom, skupiamy się jednak na tym, by się zrelaksować. Niektórym pomaga wyobrażenie rozleniwionego kota (w stanie głębokiego relaksu przypomina on wręcz szmacianą lalkę, tak jakby żaden mięsień w jego ciele nie był napięty).
Krok 2: Gdy uda nam się rozluźnić ciało, zaczynamy koncentrować się na oddechu. Odsuwamy od siebie myśli - nie jest to proste, ale przy odpowiednich ćwiczeniach naprawdę można to osiągnąć! Staramy się obserwować swój oddech, ale go nie kontrolować. Z czasem stanie się on krótszy, spokojniejszy.
Krok 3: Na tym etapie powinniśmy być już wolni od myśli. Jeśli jednak zaczną one znów pojawiać się w naszej głowie, wracamy do poprzedniego etapu. Gdy ponownie je wyciszymy, korzystajmy z błogiego stanu, w jakim się znajdziemy - wolni od własnego ciała, od gonitwy myśli, od napięcia i stresu.

2. Wysiłek fizyczny

A zatem przeciwieństwo pierwszej metody :) Ruch powoduje nie tylko rozładowanie napięcia (a zatem uwolnienie się od stresu), ale wzmaga też produkcję endorfiny, nazywanej "hormonem szczęścia". I choć może się okazać, że rozpoczęcie ćwiczeń fizycznych nie przyjdzie nam z łatwością, to jeśli już damy się w nie "wciągnąć", z trudem będziemy mogli się od nich oderwać! Ważne jest jednak, by znaleźć taki sposób na ruch, który będzie nam odpowiadał. Nie każdy musi być fanem biegania czy pływania, tak samo jak nie każdy będzie czuł się dobrze np. na siłowni. Ale metod jest wiele! Wyjście na rower, energiczne spacery czy choćby zakup tzw. sportowego hula hoop mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Można też wyciągnąć zakurzone od dawna rakietki do badmintona lub umówić ze znajomymi na rolki czy grę w koszykówkę. Z pomocą przyszli nam nawet producenci gier, którzy wydali kilka tytułów zmuszających nas do ruchu. "Dance Central" na XBoxa360, "Dance Dance Revolution" na PlayStation i PC to tylko dwa z wielu przykładów. Nieważne, którą opcję się wybierze. Najważniejsze, to po prostu zacząć się ruszać!

3. Hobby

Oddanie się swojej pasji znacznie obniża stres i poprawia samopoczucie. Nie wstydźmy się tego, że od czasu do czasu lubimy usiąść przy grze komputerowej, śpiewać pełną piersią czy "dłubać" w ziemi. Jeśli już zapomnieliśmy jakie rzeczy sprawiały nam kiedyś frajdę, cofnijmy się do czasów, które wspominamy najlepiej. Czym się wtedy zajmowaliśmy? Czy były to spotkania ze znajomymi? A może kursy rysunku, które porzuciliśmy z braku czasu? Może spacerowanie po księgarniach lub bibliotekach w poszukiwaniu ciekawych książek? Odkryjmy swoje pasje na nowo, "odkurzmy" je i postarajmy się poświęcić im choć 2-3 godziny w tygodniu. Nie tylko zmniejszymy poziom stresu, ale też "naładujemy akumulatory" na pozostałe dni.


Treści publikowane na tym blogu mają wyłącznie charakter informacyjny i nie mogą zastąpić konsultacji z lekarzem!

sobota, 6 lipca 2013

ADHD - epidemia czy problem, któremu w dużej mierze sami jesteśmy winni?

ADHD to "zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi", którego podłoża doszukuje się w uwarunkowaniach genetycznych. Według naukowców, dotyka on nawet do 8% dzieci w wieku wczesnoszkolnym, tzn. pomiędzy 6 a 9 rokiem życia. Niektórzy eksperci twierdzą, że objawy wyciszają się z wiekiem, choć nie u wszystkich zanikają one całkowicie.

                                                                             źródło nspt4kids.com via Sharon on Pinterest


O ADHD zrobiło się głośno pod koniec lat 90-tych XX-ego wieku, a wiek XXI przyniósł wiele publikacji związanych z tym zaburzeniem. Zapanowała "moda" na ADHD - niemal każde żywotne dziecko, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, traktowano jako dotknięte chorobą. Szybko stawiano diagnozę i przepisywano leki, mające na celu wyciszenie młodego człowieka i ułatwienie mu skoncentrowania uwagi - zwłaszcza w czasie szkolnych zajęć.

Jakie, według naukowców, są objawy ADHD? Jest to naprawdę pokaźna lista, której warto przyjrzeć się bliżej:
  • ciągła aktywność ruchowa, nieumiejętność "usiedzenia w miejscu"
  • problemy z mową (rozwój jest zbyt wolny lub zbyt szybki)
  • problemy ze snem
  • problemy z jedzeniem (nieumiejętność skupienia uwagi na posiłku)
  • trudności w szkole (związane z koniecznością siedzenia w ławce przez 45 minut)
  • fantazjowanie, bujanie w obłokach
  • nadmierna impulsywność
  • gadulstwo
  • nieumiejętność wyciągania wniosków z popełniania błędów oraz oceny swojego zachowania
  • problemy w nawiązywaniu prawidłowych relacji z rówieśnikami (napastliwość, chęć przewodzenia w grupie za wszelką cenę, realizowanie celu poprzez agresywne zachowanie)
  • problemy z kontrolowaniem emocji
Rzeczywiście można uznać, że wygląda to dość niepokojąco, jednak zanim postanowimy zaprowadzić dziecko do lekarza i poprosić o przepisanie leków uspokajających, zastanówmy się skąd może wynikać przynajmniej część wymienionych powyżej problemów.

Bombardujemy nasze dzieci informacjami

Sir Ken Robinson, uznany na całym świecie specjalista od edukacji, mówi wprost: od najmłodszych lat nasze dzieci otaczane są przez media, które dostarczają im tysięcy informacji. Już kilkulatki, z natury ruchliwe i ciekawe świata, radzą sobie z obsługą tabletów czy iPodów, przeglądają Internet, oglądają telewizję. Gdy są wręcz bombardowane danymi z różnych źródeł, trudno dziwić się, że mają kłopot ze skupieniem uwagi na tylko jednym z nich. Problem nasila się, gdy dziecko idzie do szkoły i nagle zmuszone jest do koncentrowania się wyłącznie na zajęciach - podczas gdy poza szkołą czeka ten niezwykły świat, zarówno realny, jak i wirtualny! Jeśli przez lata maluch był przyzwyczajony do eksplorowania tych dwóch światów, a z trudnych do zrozumienia dla niego przyczyn zostaje zamknięty na 45 minut w sali, w której nie dzieje się nic ciekawego (z jego punktu widzenia), szuka czegoś, co go zainteresuje. Wyciąga komórkę, zaczyna bujać w obłokach, zaczepiać inne dzieci lub wyszukiwać dla siebie inne zajęcia. Nie może usiedzieć w miejscu.

123RF Zdjęcie Seryjne

Sir Ken Robinson zauważa, że ADHD najczęściej diagnozuje się w krajach wysoko rozwiniętych. Takich, w których dzieci od urodzenia mają dostęp do technologii i gdzie ich uwaga rozpraszana jest od najmłodszych lat - niejako na nasze własne życzenie. W tych regionach USA, w których ww. dostęp jest ograniczony, przypadków ADHD jest nawet o kilkadziesiąt procent mniej niż w pozostałych!

Czy zatem ADHD to fikcja?

Z pewnością nie. Ale nie u każdego nadpobudliwego dziecka ono występuje. Największa "grupa ryzyka" (6-9 lat) zawsze była bardziej żywotna i trudna do "upilnowania" w stosunku do dzieci starszych. Sześciolatki odkrywają świat, chcą wszystkiego dotknąć, spróbować, zadają mnóstwo pytań - tak było zawsze. Teraz jednak dodatkowe bodźce sprawiają, że ta wrodzona ciekawość przybiera na sile. Dziecko nie jest w stanie zaabsorbować wszystkich informacji - przeciążony umysł może prowadzić zatem do problemów z zasypianiem - dziecko wciąż analizuje zebrane dane, a w głowie pojawiają się kolejne pytania.

Czy Twoje dziecko rzeczywiście ma ADHD?

Dzieci i nastolatki cierpiące na "zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi", nie potrafią skupić się na niczym dłużej, niż przez kilka/kilkanaście minut. Szybko porzucają zajęcia i szukają czegoś nowego, nie są w stanie poświęcić się w pełni żadnej czynności. A jednak są takie dzieci, które (choć zdiagnozowano u nich ADHD) bez problemu są w stanie skoncentrować się na określonym zajęciu i spędzać przy nim... wiele godzin! Jeśli znajdą swoją pasję, prawdziwe zainteresowanie, bez kłopotu zapominają o wszystkich rozpraszających je bodźcach i koncentrują się na malowaniu, grze na gitarze czy czytaniu książek. Jeśli i Twoje dziecko ma swoje ulubione zajęcie, nad którym potrafi bez trudu się skupić, warto zabrać pociechę do innego lekarza i skonfrontować diagnozę mówiącą o ADHD.

Zanim zaczniemy podawać leki na uspokojenie...

Jeśli podejrzewasz, że Twoje dziecko (lub wychowanek, uczeń Twojej klasy) cierpi na zespół nadpobudliwości ruchowej, nie zaczynaj od wizyty u lekarza z prośbą o przepisanie recepty. Skonsultuj się z psychologiem, pozwól mu poobserwować dziecko i z nim porozmawiać. O tym, że warto to zrobić, świadczy choćby przypadek Gillian Lynne (opisany przez sir Kena Robinsona), która współtworzyła takie musicale jak "Koty" czy "Upiór w Operze", opracowując dla nich choreografię.

Gillian Lynne (źródło: http://www.ballerinagallery.com/pic/lynne01.jpg

Jako dziecko Gillian miała problem ze skupieniem uwagi. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu, a jej nauczyciele sugerowali, że jest opóźniona w rozwoju i konieczne jest przeniesienie jej do szkoły specjalnej. Matka Gillian zabrała ją do psychologa, który na szczęście szybko zrozumiał, co "dolega" dziewczynce. Wystarczyło zostawić ją na chwilę samą w pokoju, z włączonym radiem. Mała natychmiast zaczęła poruszać się w rytm muzyki, a psycholog powiedział do jej matki: "Pani Lynne, Gillian nie jest chora. Ona jest tancerką. Proszę zabrać ją do szkoły tańca."

Zanim zdecydujemy się "wyciszyć" nasze dzieci, zadajmy sobie trud sprawdzenia, z czego wynikają ich problemy. Kto wie ile maluchów rocznie, takich jak Gillian, nie dostaje swojej szansy tylko dlatego, że łatwiej jest przepisać im lek, niż zadać sobie trud odkrycia ich potencjału?

Treści publikowane na tym blogu mają wyłącznie charakter informacyjny i nie mogą zastąpić konsultacji z lekarzem!