Pokazywanie postów oznaczonych etykietą student depresja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą student depresja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 października 2014

Depresja wśród młodzieży - to nie jest "cool"

Coraz większa liczba młodych ludzi na całym świecie cierpi na depresję. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że towarzyszący im smutek nie jest ani naturalny, ani powiązany z konkretnym wydarzeniem z ich życia - utratą dziewczyny, oblaniem egzaminu i tym podobnymi. Jak podczas jednej z konferencji TED wspomniał nastoletni Kevin Breel: "Depresja nie pojawia się, gdy w życiu coś pójdzie nie tak. Pojawia się, gdy wszystko się układa.".

Student z depresją? To nie jest trendy!

Kontynuując swoje wystąpienie Kevin przedstawił realia studenckiego życia. Wspomniał, że gdyby ktoś miał opisać go "z zewnątrz", prawdopodobnie użyłby słów: zabawny, pewny siebie, imprezowicz, komik, kapitan drużyny koszykówki, super facet. Tymczasem to tylko jedna strona Kevina. Jego wewnętrzne życie wygląda zupełnie inaczej. To poczucie pustki, bólu, niemocy, niekończącego się cierpienia i myśli samobójczych.

Kevin Breel
Kevin Breel mówiący o swojej depresji podczas wykładu na konferencji TED

- Żyjemy w czasach - mówi Kevin - w których depresja jest stygmatyzowana. Choć to choroba dotykająca miliony, której poświęca się dużo czasu w publikacjach i badaniach, jest wciąż tematem tabu, o którym lepiej nie rozmawiać.

Rzeczywiście, nawet na portalach społecznościowych rzadko można znaleźć publiczne wpisy poświęcone depresji. Owszem, niektóre posty brzmią "Mam doła", "Nie chce mi się", ale z lupą szukać wpisu "Cierpię z powodu depresji. Nie mam już na nic sił.".

Nastolatek, który złamie rękę, robi w szkole furorę - każdy chce podpisać się na jego gipsie. Nastolatek, który ma problemy emocjonalne, któremu pękło "życie", zostaje uznany za dziwaka, chorego psychicznie wariata, którego należy unikać.

Co robią więc młodzi ludzie? Udają. Wkładają maski, by nikt nie dostrzegł ich prawdziwego bólu.

Trzymanie w sobie emocji może doprowadzić do schizofrenii

Przez długie lata postępowała tak Eleanor Longden - wszystko co złe, trzymała w sobie, nie mówiła o tym. Gdy wiele lat temu zaczynała studia, tryskała świetnym humorem, wykazywała się ambicją, kreatywnością, nie stroniła od imprez. Swoje prawdziwe "ja" ukrywała tak doskonale, że przekonała samą siebie, że wszystko jest w porządku. Uczucie, bólu, pustki, strachu przed życiem
i ewentualnymi porażkami, zepchnęła głęboko w siebie. W pewnym momencie, gdy była już na drugim semestrze, coś w niej pękło. Ból wyrwał się z podświadomości i objawił w postaci głosu. Eleanor była przerażona. Od tego dnia, bez przerwy towarzyszył jej "komentator" mówiący o tym, co zamierza zrobić lub co już zrobiła dziewczyna. Głos oznajmiał "Opuszcza salę", "Otworzyła drzwi", "Idzie na wykład". Z czasem głosów przybyło, zaczęły być coraz bardziej napastliwe. 

Eleanor Longden
Podczas konferencji TED, Eleanor cofnęła się do czasów studiów i opowiedziała o swoim przypadku
oraz o tragicznych efektach "noszenia maski"

Eleanor trafiała od lekarza do lekarza, ale tylko nieliczni byli w stanie jej pomóc. Niektórzy wręcz zamiast ją wspierać, mówili: "Lepiej, żebyś miała raka. Łatwiej go wyleczyć niż schizofrenię".

Dziś kobieta wie już, że głosy manifestowały jej niewypowiedziane i skrywane lęki, bolesne wspomnienia z dzieciństwa. Stopniowo uczyła się zamykać kolejne rozdziały życia, które kiedyś zepchnęła do podświadomości sądząc, że to najlepsze rozwiązanie.

Depresji nie można lekceważyć

Nieważne, ile masz lat. Jeśli zmagasz się z depresją, szukaj pomocy! Jeśli nie chcesz rozmawiać o niej ze znajomymi, odwiedź specjalistę, który pomoże Ci poukładać życie i pokazać, jak wiele jeszcze możesz w nim osiągnąć. Terapeutę, który da Ci nadzieję i pokaże, jak radzić sobie z bólem, poczuciem pustki i będzie koncentrować się nie tylko na tym, co obecnie Ci dolega, ale też na tym, co przydarzyło Ci się w przeszłości.

Jeśli potrzebujesz takiej pomocy, zadzwoń na numer telefonu zaufania lub skontaktuj się bezpośrednio z naszą warszawską poradnią psychologiczną504 242 340. Nie czekaj, aż będzie gorzej. Działaj teraz.

czwartek, 3 lipca 2014

Rola edukacji w zdrowiu psychicznym najmłodszych

Temat wpisu brzmi być może dziwnie - cóż ma bowiem szkoła do zdrowia psychicznego jej uczniów? Czy chodzi tylko o odpowiednie zajęcia wychowawcze, ograniczenie agresji na szkolnych korytarzach, a może o coś więcej?


Osoby głęboko związane z edukacją, takie jak sir Ken Robinson, uważają że podstawowym problem szkół (na całym świecie) jest przestarzały model nauczania. Ten z XIX-ego wieku (wciąż stanowiący podstawę programu!) nijak ma się do bieżących potrzeb, a jednak wciąż jest stosowany. A nasze dzieci, chcąc nie chcąc (raczej nie chcąc) muszą dostosować się do systemu, który:
  • skupia się na potrzebach kraju i świata i wiedzę na ten temat przekazuje w szkołach, wymagając skoncentrowania się na tych właśnie informacjach;
  • od dziesięcioleci utrzymuje, że najistotniejszymi przedmiotami w szkole są: przedmioty ścisłe i humanistyczne;
  • marginalizuje przedmioty takie jak plastyka czy muzyka (ponieważ są one "mało użyteczne");
  • "przymyka się oko" na ćwiczenia gimnastyczne, odcinając tym samym możliwość rozwoju uczniom, którzy mają predyspozycje do choć lekkoatletyki;
  • w wielu szkołach praktycznie nie istnieją zajęcia takie jak taniec czy aktorstwo - a nawet jeśli są, to zredukowane do minimum;
Problem w tym, że choć Ministerstwo Edukacji z całych sił utrzymuje powyższą hierarchię przedmiotów, okazuje się, że "mało użyteczne" stają się również przedmioty z pierwszej grupy. Humaniści z trudem znajdują pracę w zawodzie, zwykle zmuszeni są do przekwalifikowania się, korzystania z dodatkowych kursów etc.

Nic zatem dziwnego, że gdy tylko przestaje obowiązywać obowiązek szkolny, młodzi ludzie rozstają się z edukacją, a wielu z nich wspomina ją jako "drogę przez mękę" (co ciekawe, w Stanach Zjednoczonych ze szkół odchodzi około 40% uczniów i nigdy ich nie kończy).

studentka z depresją
Depresja często po praz pierwszy daje o sobie znać właśnie w szkole średniej lub na studiach. A zdarza się, że i wcześniej.

Czy można to zmienić?

Można! Zamiast koncentrować się na tym, co potrzebne jest naszemu państwu (cóż, na pewno nie kolejni urzędnicy, a przecież wciąż kształcimy z uporem studentów na kierunkach administracji publicznej!), skoncentrujmy się na potrzebach uczniów. Obserwujmy ich od najmłodszych lat, sprawdzajmy jakie mają predyspozycje, rozwijajmy w nich kreatywność. I nie pozwólmy, by szkoła "wyedukowała ich" z szukania nowych rozwiązań twierdząc, że tylko jedna odpowiedź jest prawidłowa. Bo przecież tak nie jest! Pracodawcy szukają ludzi elastycznych, pomysłowych, chętnych do ryzykowania z nowymi pomysłami. A co robi szkoła? Piętnuje błędy, zamiast wyciągać z nich wnioski. "Odstrasza" uczniów od podejmowania prób, które mogą zakończyć się porażką. A przecież to na błędach się uczymy, prawda?

Rezygnacja

Trudno dziwić się młodym ludziom, którzy na tym świecie pojawili się przecież z nadzieją i optymizmem, że decydują się na "wycofanie" ze swojego życia. Skoro nie mogą robić tego, co ich interesuje (bo to "mało użyteczne") czują się gorsi i odtrąceni. Zaczynają mieć problemy natury emocjonalnej, wpadają w depresję, nerwicę, zamykają się w domach, a w skrajnych przypadkach odbierają sobie życie, które uważają za bezwartościowe. Czy to wina edukacji, systemu? Nie do końca. Ale to system mógłby być dla tych osób tratwą ratunkową. I na szczęście istnieją takie szkoły, które koncentrują się na jednostce, nie na grupie. I nie starają się wszystkich uczniów "ulepić" według odgórnych zarządzeń.

Ale o tym - w kolejnym wpisie.