sobota, 6 lipca 2013

ADHD - epidemia czy problem, któremu w dużej mierze sami jesteśmy winni?

ADHD to "zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi", którego podłoża doszukuje się w uwarunkowaniach genetycznych. Według naukowców, dotyka on nawet do 8% dzieci w wieku wczesnoszkolnym, tzn. pomiędzy 6 a 9 rokiem życia. Niektórzy eksperci twierdzą, że objawy wyciszają się z wiekiem, choć nie u wszystkich zanikają one całkowicie.

                                                                             źródło nspt4kids.com via Sharon on Pinterest


O ADHD zrobiło się głośno pod koniec lat 90-tych XX-ego wieku, a wiek XXI przyniósł wiele publikacji związanych z tym zaburzeniem. Zapanowała "moda" na ADHD - niemal każde żywotne dziecko, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, traktowano jako dotknięte chorobą. Szybko stawiano diagnozę i przepisywano leki, mające na celu wyciszenie młodego człowieka i ułatwienie mu skoncentrowania uwagi - zwłaszcza w czasie szkolnych zajęć.

Jakie, według naukowców, są objawy ADHD? Jest to naprawdę pokaźna lista, której warto przyjrzeć się bliżej:
  • ciągła aktywność ruchowa, nieumiejętność "usiedzenia w miejscu"
  • problemy z mową (rozwój jest zbyt wolny lub zbyt szybki)
  • problemy ze snem
  • problemy z jedzeniem (nieumiejętność skupienia uwagi na posiłku)
  • trudności w szkole (związane z koniecznością siedzenia w ławce przez 45 minut)
  • fantazjowanie, bujanie w obłokach
  • nadmierna impulsywność
  • gadulstwo
  • nieumiejętność wyciągania wniosków z popełniania błędów oraz oceny swojego zachowania
  • problemy w nawiązywaniu prawidłowych relacji z rówieśnikami (napastliwość, chęć przewodzenia w grupie za wszelką cenę, realizowanie celu poprzez agresywne zachowanie)
  • problemy z kontrolowaniem emocji
Rzeczywiście można uznać, że wygląda to dość niepokojąco, jednak zanim postanowimy zaprowadzić dziecko do lekarza i poprosić o przepisanie leków uspokajających, zastanówmy się skąd może wynikać przynajmniej część wymienionych powyżej problemów.

Bombardujemy nasze dzieci informacjami

Sir Ken Robinson, uznany na całym świecie specjalista od edukacji, mówi wprost: od najmłodszych lat nasze dzieci otaczane są przez media, które dostarczają im tysięcy informacji. Już kilkulatki, z natury ruchliwe i ciekawe świata, radzą sobie z obsługą tabletów czy iPodów, przeglądają Internet, oglądają telewizję. Gdy są wręcz bombardowane danymi z różnych źródeł, trudno dziwić się, że mają kłopot ze skupieniem uwagi na tylko jednym z nich. Problem nasila się, gdy dziecko idzie do szkoły i nagle zmuszone jest do koncentrowania się wyłącznie na zajęciach - podczas gdy poza szkołą czeka ten niezwykły świat, zarówno realny, jak i wirtualny! Jeśli przez lata maluch był przyzwyczajony do eksplorowania tych dwóch światów, a z trudnych do zrozumienia dla niego przyczyn zostaje zamknięty na 45 minut w sali, w której nie dzieje się nic ciekawego (z jego punktu widzenia), szuka czegoś, co go zainteresuje. Wyciąga komórkę, zaczyna bujać w obłokach, zaczepiać inne dzieci lub wyszukiwać dla siebie inne zajęcia. Nie może usiedzieć w miejscu.

123RF Zdjęcie Seryjne

Sir Ken Robinson zauważa, że ADHD najczęściej diagnozuje się w krajach wysoko rozwiniętych. Takich, w których dzieci od urodzenia mają dostęp do technologii i gdzie ich uwaga rozpraszana jest od najmłodszych lat - niejako na nasze własne życzenie. W tych regionach USA, w których ww. dostęp jest ograniczony, przypadków ADHD jest nawet o kilkadziesiąt procent mniej niż w pozostałych!

Czy zatem ADHD to fikcja?

Z pewnością nie. Ale nie u każdego nadpobudliwego dziecka ono występuje. Największa "grupa ryzyka" (6-9 lat) zawsze była bardziej żywotna i trudna do "upilnowania" w stosunku do dzieci starszych. Sześciolatki odkrywają świat, chcą wszystkiego dotknąć, spróbować, zadają mnóstwo pytań - tak było zawsze. Teraz jednak dodatkowe bodźce sprawiają, że ta wrodzona ciekawość przybiera na sile. Dziecko nie jest w stanie zaabsorbować wszystkich informacji - przeciążony umysł może prowadzić zatem do problemów z zasypianiem - dziecko wciąż analizuje zebrane dane, a w głowie pojawiają się kolejne pytania.

Czy Twoje dziecko rzeczywiście ma ADHD?

Dzieci i nastolatki cierpiące na "zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi", nie potrafią skupić się na niczym dłużej, niż przez kilka/kilkanaście minut. Szybko porzucają zajęcia i szukają czegoś nowego, nie są w stanie poświęcić się w pełni żadnej czynności. A jednak są takie dzieci, które (choć zdiagnozowano u nich ADHD) bez problemu są w stanie skoncentrować się na określonym zajęciu i spędzać przy nim... wiele godzin! Jeśli znajdą swoją pasję, prawdziwe zainteresowanie, bez kłopotu zapominają o wszystkich rozpraszających je bodźcach i koncentrują się na malowaniu, grze na gitarze czy czytaniu książek. Jeśli i Twoje dziecko ma swoje ulubione zajęcie, nad którym potrafi bez trudu się skupić, warto zabrać pociechę do innego lekarza i skonfrontować diagnozę mówiącą o ADHD.

Zanim zaczniemy podawać leki na uspokojenie...

Jeśli podejrzewasz, że Twoje dziecko (lub wychowanek, uczeń Twojej klasy) cierpi na zespół nadpobudliwości ruchowej, nie zaczynaj od wizyty u lekarza z prośbą o przepisanie recepty. Skonsultuj się z psychologiem, pozwól mu poobserwować dziecko i z nim porozmawiać. O tym, że warto to zrobić, świadczy choćby przypadek Gillian Lynne (opisany przez sir Kena Robinsona), która współtworzyła takie musicale jak "Koty" czy "Upiór w Operze", opracowując dla nich choreografię.

Gillian Lynne (źródło: http://www.ballerinagallery.com/pic/lynne01.jpg

Jako dziecko Gillian miała problem ze skupieniem uwagi. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu, a jej nauczyciele sugerowali, że jest opóźniona w rozwoju i konieczne jest przeniesienie jej do szkoły specjalnej. Matka Gillian zabrała ją do psychologa, który na szczęście szybko zrozumiał, co "dolega" dziewczynce. Wystarczyło zostawić ją na chwilę samą w pokoju, z włączonym radiem. Mała natychmiast zaczęła poruszać się w rytm muzyki, a psycholog powiedział do jej matki: "Pani Lynne, Gillian nie jest chora. Ona jest tancerką. Proszę zabrać ją do szkoły tańca."

Zanim zdecydujemy się "wyciszyć" nasze dzieci, zadajmy sobie trud sprawdzenia, z czego wynikają ich problemy. Kto wie ile maluchów rocznie, takich jak Gillian, nie dostaje swojej szansy tylko dlatego, że łatwiej jest przepisać im lek, niż zadać sobie trud odkrycia ich potencjału?

Treści publikowane na tym blogu mają wyłącznie charakter informacyjny i nie mogą zastąpić konsultacji z lekarzem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz