czwartek, 17 lipca 2014

Krytyka boli... choć wcale nie musi!

Z krytyką nas samych, naszych działań, wypowiedzi, nawet sposobu ubierania się, stykamy się często.
O ironio, zwykle gdy "wyjdziemy przed szereg", zrobimy coś - naszym zdaniem - wartościowego, wokół nas momentalnie pojawi się grono osób niezadowolonych, gotowych przekuć nasz sukces w nic nie wartą porażkę. Są oczywiście tacy, którzy odporni są na wszelkiego rodzaju krytykę, również tę konstruktywną (ale nie będziemy wdawać się w politykę). Skupmy się na przeciętnym Kowalskim - jak ma się on bronić przez złośliwymi komentarzami, mającymi na celu wyłącznie jedno - sprawienie mu przykrości?

krytyka
Krytyka to świetna zabawa, ale tylko dla krytykujących. Obiekt złośliwości czuje ból, bezradność, gniew.

Po pierwsze - złośliwa krytyka może być w gruncie rzeczy ukrytym komplementem i wynikać z zazdrości czy zawiści. Gdybyś faktycznie poległ czy poległa np. podczas wygłaszania prelekcji, krytykantów byłoby zazwyczaj mnie niż po naprawdę udanym występie. Dlaczego? Ponieważ, jak to się mówi "nikt nie kopie zdechłego psa" - szkoda na to energii.

Po drugie - zawsze dawaj z siebie wszystko. Działaj tak, by trudno było zarzucić Ci cokolwiek. Bądź przygotowany do swojej roli i staraj się wykonać ją najlepiej jak potrafisz. A jeśli mimo to znajdą się ludzie, chcący Cię wyśmiać i opluć, "rozłóż nad sobą parasol". Niech plują.

Po trzecie - pilnuj samego siebie, uczciwie przyznawaj się do popełnianych błędów i do niepowodzeń. Jednak nie po to, by się nimi zadręczać! Z notatkami przejdź się do zaufanych osób i poproś o pomoc -
o rzeczową i obiektywną krytykę, o wskazanie obszarów, w których warto coś zmienić.

Krytyka nie musi boleć i można się na nią znakomicie uodpornić, ALE nie można też pozwolić, by całkowicie ignorować zdanie innych. Wyrażona w sposób stonowany, merytoryczna krytyka, może przynieść nam naprawdę wiele korzyści.

W oparciu o rady Dale'a Carnegie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz